- Nowym dowódcą sił zbrojnych USA został generał Dan Caine, który nie spełnia wymogów prawnych związanych z tym stanowiskiem.
- Ekspertka zwróciła uwagę, że szef Pentagonu wymienił nawet najważniejszych prawników armii, marynarki i sił powietrznych.
- Brooks ocenia, że administracja Trumpa "testuje granice prawa".
Pete Hegseth, sekretarz obrony USA nominowany przez Donalda Trumpa, rozpoczął zarządzanie siłami zbrojnymi kraju od kontrowersyjnych zmian w Pentagonie. Zwolnił przewodniczącego Kolegium Połączonych Szefów Sztabów generała Charlesa Browna i dowodzącą marynarką wojenną admirał Lisę Franchetti.
Nowym dowódcą sił zbrojnych USA został generał Dan Caine, który nie spełnia wymogów prawnych związanych z tym stanowiskiem, nie był szefem żadnego z rodzajów wojsk, ale zadeklarował pełne oddanie prezydentowi - przypomina Brooks, która specjalizuje się w kwestiach związanych z wojskowością i cywilnym nadzorem and armią.
Powodem tej czystki było założenie, że nowi najwyżsi dowódcy będą ideologicznie odpowiadać Hegsethowi i samemu prezydentowi, jak i zmianie priorytetów, którą nowa administracja zamierza narzucić wojsku.
Administracja Trumpa "testuje granice prawa"
Trump chce, by armia odgrywała większa rolę w operacjach wewnątrz kraju. Hegseth zlikwidował nawet stworzone przez prezydenta Richarda Nixona biuro analiz (Office of Net Assessment - ONA), tzw. wewnętrzny think tank resortu obrony, którego zadaniem było planowanie przyszłych wojen, w tym możliwego konfliktu z Chinami - wyjaśnia autorka.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Cięcia w Pentagonie. Trump ma swoje priorytety, Amerykanie mogą zmniejszyć środki na Europę
Trump tuż po swej inauguracji wprowadził stan wyjątkowy na południowej granicy USA, co służy między innymi do omijania przepisów prawnych, regulujących wykorzystanie żołnierzy do operacji krajowych. Ustawa Posse Comitatus Act z 1878 roku ogranicza możliwość użycia armii do wyegzekwowania prawa cywilnego i działań wewnątrz kraju. "Administracja Trumpa testuje granice prawa" - ocenia ekspertka.
Do pilnowania południowej granicy USA i deportowania imigrantów Pentagon wykorzystuje najbardziej kosztowne rozwiązania, włącznie z wysyłaniem tam ciężkich samolotów transportowych C-17 i C-130 Hercules.
Trump grozi użyciem wojska przeciw politycznym oponentom
W marcu wysłano tam liczącą około czterech tysięcy żołnierzy brygadę piechoty zwaną Stryker (od typu transporterów opancerzonych), wspieraną przez dwa niszczyciele rakietowe, "by wysłać sygnał o tym, jak poważne jest podejście prezydenta do imigracji" - ocenia autorka, dodaje przy tym, że wykorzystanie marynarki wojennej do operacji krajowych "jest bardzo niezwykłe".
"Może się wkrótce okazać, że jest nawet bardziej mroczna strona (...) forsowania większego zaangażowania wojsk USA w misje związane z bezpieczeństwem wewnętrznym - wykorzystanie ich przeciw politycznym oponentom administracji (Trumpa)" - ostrzega Brooks.
Jeszcze przed zaprzysiężeniem Trump powiedział w wywiadzie dla telewizji Fox News, że "powinno być możliwe wykorzystanie armii przeciw wrogowi wewnętrznemu", "chorym, radykalnie lewicowym wariatom". - Powinno to być, jeśli będzie to konieczne, z łatwością załatwione przez Gwardię Narodową, a jeśli naprawdę konieczne - przez wojsko - oznajmił Trump.
"Podczas przesłuchań w Senacie przed zatwierdzeniem jego nominacji na szefa Pentagonu Hegseth wielokrotnie powiedział, że nie wyklucza wykorzystanie armii do takich celów" - przypomina autorka.
Dowódcy nie będą skłonni do wyrażania otwarcie opinii
Resort obrony wprowadza zarazem pewne ustępstwa na rzecz dowódców, dając im większą autonomię oraz likwidując struktury i ograniczenia, które uznaje za niepotrzebny nadzór, mający na celu ochronę ludności cywilnej podczas operacji wojskowych.
Hegseth wymienił nawet najważniejszych prawników armii, marynarki i sił powietrznych. Ich zadaniem jest doradzanie dowódcom w kwestii prawa wojennego i przepisów chroniących ludność cywilną. "Jest to sygnał, że administracja skłonna będzie pozwalać na większe ryzyko dla cywilów podczas działań sił USA" - ocenia ekspertka.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
"Zmiany wprowadzane w siłach zbrojnych, zerwanie z tradycją nakazującą zachowanie apolitycznego charakteru armii, obsadzanie ważnych stanowisk ludźmi lojalnymi wobec Trumpa, prowadzi do sytuacji, w której dowódcy nie będą skłonni do wyrażania otwarcie opinii i udzielania obiektywnych rad prezydentowi w sprawach dotyczących kosztów, ryzyka i korzyści płynących z operacji wojennych, od wojny na Ukrainie po ataki lotnicze na (jemeńskich rebeliantów) Huti" - analizuje Brooks.
Przy tym wszystkim - przypomina autorka - Trump planuje wielką paradę wojskową, która zarządzona jest na 14 czerwca, oficjalnie z okazji 250. rocznicy utworzenia armii USA, ale tak się składa, że w dniu 79. urodzin prezydenta. Szacowane koszty tej imprezy to 92 miliony dolarów.
Autorka/Autor: asty/kab
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: SAMUEL CORUM/PAP/EPA